Wybitna śpiewaczka z Żabnicy (Beskid Żywiecki). Urodziła się 8 grudnia 1939 roku. Wychowywała się w Milówkach, pięknym przysiółku położonym pod Halą Boraczą.
Pochodzi z muzykanckiej rodziny. Ojciec Franciszek Maślanka i jego brat Karol grali na skrzypcach. Mama Aniela Maślanka śpiewała. Brat Józef Maślanka był znanym folklorystą, multiinstrumentalistą i budowniczym instrumentów ludowych.
Pani Anna miała ośmioro rodzeństwa, ale jak wspomina, jeden brat zmarł przy niej, kiedy go „kolybała w kolybce”. Miała wtedy cztery lata. Jako dziecko pomagała w wychowywaniu młodszego rodzeństwa i w pracy w polu. Wspomina, że dzieci musiały „we wszystkim w domu pomogać, wszystko robić”. Śpiew i muzyka ludowa towarzyszyły pani Ani od dziecka. Ludzie śpiewali podczas prac w polu, „odzywali się do siebie”. Pani Anna pamięta mnóstwo pieśni polnych, które się u nich śpiewało. Wspomina też swojego tatę grającego pastorałki na skrzypcach przy wigilijnym stole oraz wtórującą mu śpiewem mamę. Ona sama, jako dziecko, śpiewała przy pasieniu krów i przy usypianiu swojego młodszego rodzeństwa. Dawniej ludzie schodzili się kilka razy w roku na „muzykę”. Starsi i młodsi bawili się osobno. Na takiej muzyce zawsze grała kapela, najczęściej heligonista i skrzypek. Pani Anna wspomina, że raz nie mogła iść „na muzykę” pieszo, bo miała „ogniecione” stopy od chodzenia „bosu”, więc brat Józek i jego kolega Franek „od uOrganisty” zanieśli ją tam na kiju. Innym razem z bratem Józkiem uciekła na „muzykę”. Pracowała wtedy na kuchni w schronisku, a brat Józek pilnował koni przy schronisku. Muzyka grała u „Krawca”. „Józek koniom nie doł, na jo tam w schronisku tez nie porobiła, jakzek posła na muzyke, no to ka. Tata przyśli do schroniska, koniom nie dane i pyto sie ka dzieci? – no na muzyce, ale ta kierownicka sie nie skarzyła, zeby tata nos co bili. Tata bucek i na muzyke, a dzieci na muzyce, Józek i jo. To my tak do tej Husarzówki do grapy łuciekali, ale tata nos nie dolecieli, a my z Józkiem ku kierownicce i kierownicka nos łobroniła i wadziła sie z tatom. I tak tata nos przegnoł z muzyki”. Jak rodzice nie chcieli jej puścić na muzykę, zdarzało się, że uciekała oknem. Od 13. roku życia, w sezonie letnim i zimowym, pracowała w Schronisku Górskim na Hali Boraczej. W wieku 24 lat wyszła za mąż i przeprowadziła się na dół do wsi. Zajmowała się wychowywaniem dzieci, domem i pracą na gospodarstwie. Często opiekowała się też dziećmi swojego rodzeństwa. Dzieci uwielbiały, gdy śpiewała im „biedne” pieśni, czyli ballady sieroce.
W roku 1966 dołączyła do Koła Gospodyń Wiejskich w Żabnicy i tak zaczęła się jej przygoda z występami scenicznymi. Jako solistka brała udział w lokalnych oraz ogólnopolskich konkursach i przeglądach, w których niejednokrotnie zdobywała główne nagrody. W 1994 roku została między innymi laureatką 28. Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu. Z pewnością oczarowała komisję nie tylko bogatym i autentycznym repertuarem pieśni z Beskidu Żywieckiego, ale przede wszystkim wyjątkowym, melizmatycznym śpiewem, którym mamy przyjemność zachwycać się do dzisiaj.
____________________________________________
Nagrania dźwiękowe oraz filmy znajdziesz na:
2020-05-21